24 marca 2013

Dziewczyna z sąsiedztwa - Jack Ketchum

Na początku proponuję zapoznać się z definicją horroru. Według wikipedii, jest to odmiana fantastyki polegająca na budowaniu świata przedstawionego na wzór rzeczywistości i praw nią rządzących po to, aby wprowadzić w jego obręb zjawiska kwestionujące te prawa i nie dające się wytłumaczyć bez odwoływania się do zjawisk nadprzyrodzonych. Trochę zagmatwana definicja, jednak tym gatunkiem określana jest twórczość Jacka Ketchuma. W tym miejscu chciałbym zachęcić wszystkich, którzy jeszcze tego nie zrobili, do przeczytania wywiadu z tym autorem: (klik). Wywiad jest bogaty w ciekawe informacje, odpowiedzi są wyczerpujące. Dowiadujemy się m.in. o pseudonimach, jakie nadał sobie Ketchum... to znaczy Dallas Meyr. Sam autor uważa także, że jego proza podchodzi pod szerszy od horroru gatunek - suspens (nagłe zaskoczenie widza). To prawda, w jego książkach nie zobaczymy nierealnych kreatur, a stracha napędzi nam zwykły człowiek. Jeśli wcześniej nie przekonałeś się do wampirów, wilkołaków, duchów, czy innych wymyślnych stworzeń, może przekonasz się do przerażającej wizji ‘normalnego’ człowieka?

Okładka z 2009r.
W moje ręce wpadła "Dziewczyna z sąsiedztwa". Jack Ketchum jest powszechnie znany, jednak jest to mój pierwszy kontakt z tym amerykańskim autorem. Zachęcony pozytywnymi opiniami na jej temat, kupiłem tę książkę spod szyldu wydawnictwa Papierowy Księżyc. W oczy rzuca się od razu okładka (opisuję wersję z 2011 roku, poprzednia była wydana w 2009 roku i różniła się od najnowszej wersji). Większą jej część zajmuje rozebrana do naga, związana dziewczyna, która jest poturbowana (chociaż to chyba zbyt łagodne określenie). Utrzymana w ciemnej kolorystyce, emanuje z niej okrucieństwo i już na starcie wywołuje u nas wiele negatywnych emocji. Oprócz tego, mamy kilka kontrastowych, białych napisów. Autor, tytuł, a także nazwisko Stephena Kinga, który napisał wstęp do "The girl next door". W jednej z recenzji przeczytanej przed właściwą lekturą, zostałem ostrzeżony, aby ze wstępem Kinga zapoznać się nie jak nazwa na to wskazuje - na początku, lecz po lekturze. Tak też zrobiłem. Jest to dobra rada, gdyż możemy się dowiedzieć z niego zbyt wiele, przez co niekiedy traci się przyjemność z czytania. Do uzupełnienia informacji, a przede wszystkim zaspokojenia ciekawości o opisanej w książce tragedii dziewczyny, posłużyły mi wspomniane już wcześniej teksty: wywiad, wstęp, a także komentarz autora, znajdujący się na ostatnich stronach książki.

Aby historia miała ręce i nogi, wypadałoby przedstawić ją chronologicznie. W posłowiu dowiadujemy się, że autor oparł fabułę na autentycznych wydarzeniach. Ketchum, po przeczytaniu książki „Bloodletters and Badmen” Roberta Nasha, nie mógł zapomnieć przedstawionego w niej wizerunku Gertrude Baniszewski. Kobiety, która znęcała się nad szesnastoletnią Sylvię Likens. Tym sposobem napisał „Dziewczynę z sąsiedztwa”.

Akcja „Dziewczyny…” została obsadzona w 1958 roku, kiedy to Jack Ketchum miał 12 lat. Dzięki temu, autor lepiej mógł się wczuć w wykreowanego przez siebie chłopca, a zarazem narratora. David Moran, bo o nim mowa, poznaje latem Megan Loughin. Czternastoletnia dziewczyna wraz z młodszą siostrą Susan, uległy wypadkowi samochodowemu, w którym zginęli ich rodzice. Kochające się siostry zamieszkały w sąsiedztwie, pod dachem Ruth Chandler. Najkrócej rzecz ujmując, Meg poddawana jest najróżniejszym torturom. I nie tylko Ruth wyżywa się na swojej siostrzenicy, ale także jej pociechy i inne dzieciaki z sąsiedztwa: Donny, Willie, Woofer, Eddie, czy Denise. Przetrzymywana w nieludzkich warunkach, w odciętej od świata piwnicy, Meg ma nadzieję tylko w Davidzie…

Rozwieję wszelkie wątpliwości. Mimo, że książka obraca się wokół dzieci, to oczywistością jest, że przeznaczona jest tylko dla dorosłych czytelników. Dziecko jest symbolem czystości, niewinności, czy pokoju. Tym trudniej jest mi pojąć, w jaki sposób dzieci na czele z niespełna 40-letnią Ruth mogły dopuścić się takich okrucieństw. Trudno jest mi też pojąć, że u dwunastolatków przekleństwa są na porządku dziennym. Fakt, sytuacja ma miejsce przed ponad 50 laty, a opiekunka nie jest też przykładną osobą. Mimo wszystko, ogólne zachowanie młodziaków szczerze mną wstrząsnęło. Nie wiem jak to się stało, ale nim się obejrzałem, byłem na 200 stronie. Z początku wydawało mi się, że czytam powieść obyczajową, jednak z każdą kolejną stroną wchłaniałem każde słowo z wypiekami na twarzy. I choć nie jest to sensacja, nie mogę powiedzieć, że książka nie trzyma w napięciu.

Głośna powieść doczekała się swojej ekranizacji. Jednak pod hasłem Dziewczyna z sąsiedztwa - film w wyszukiwarkach góruje komedia romantyczna z 2004 roku (swoją drogą widziałem ten film niejednokrotnie, średniak). Pomimo tego, film z 2007 roku jest godny polecenia. Wiernie odzwierciedla historię zawartą w książce. Kilka wątków zostało skróconych, niektóre zostały wycięte, a jeszcze inne dodane. Moje wyobrażenie świata przedstawionego prawie pokrywa się z tym ukazanym w dziele Gregory'ego Wilsona (wcześniejsze obejrzenie zwiastuna nie miało na to żadnego wpływu). Uparcie twierdzę, że zdecydowana większość ekranizacji jest gorsza od pierwowzoru zapisanego na stronnicach książki. Dlatego "Dziewczynę z sąsiedztwa" z Blanche Baker, Danielem Manche i Blythe Auffarth w rolach głównych polecam głównie osobom, które nie czytały wcześniej książki. Mimo wszystko czytelnicy mogą odświeżyć historię Ketchuma i zapoznać się z wizją reżysera.


Nawet znając zakończenie (dużo domysłów się sprawdziło), nie byłem w stanie oderwać się od tej książki. Szokuje na każdym etapie czytania. W moim krótkim życiu widziałem masę okrucieństwa - głównie w filmach. Nie łatwo jest mnie więc przestraszyć, uwierzcie mi. Groza ukazana w „Dziewczynie…” wydaje się być bardzo realna, blisko każdego z nas. Czy mnie wystraszyła? Nie powiem, miałem parę razy ciarki na plecach. Jednak główne emocje, jakie u mnie wywołała, to chyba wstręt, zniesmaczenie, ale też wzruszenie. Zabieg z chłopcem jako narratorem i jednocześnie uczestnikiem zdarzeń również na plus. Jak najbardziej polecam - ale uwaga - nie dla nowicjuszy horroru. Raczej dla tych bardziej doświadczonych z tym rzemiosłem.


9 komentarzy

  1. Nie pisałem tego w recenzji, bo jeszcze bardziej stałaby się opisem niż recenzją. Muszę przyznać, że książka jest naprawdę dobrze wydana. Świetna grafika, wstęp Kinga, właściwa treść, posłowie… Jest nawet słownik osób związanych popkulturą, które występują głównie na samym początku powieści (od razu skojarzył mi się słowniczek na końcu każdego tomu Harrego Pottera). Powiem tylko tyle, że książka zajmie zaszczytne miejsce w mojej biblioteczce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie brzmi osom. Trzeba będzie bliżej się przyjrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie klasyka, z drugiej strony chyba nadal jestem nowicjuszem jeśli chodzi o horrory. czytałam Potomstwo tego autora i w sumie cieszyłam się że nie było aż tak strasznie więc chyba jeszcze gotowa nie jestem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Juz kilka razy zastanawiałam się nad sięgnięciem po książki tego autora i jestem co do tego coraz bardziej przekonywana ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ketchuma bardzo lubię i przeczytałam wszystkie jego książki dotychczas wydane w Polsce. ,,Dziewczynę z sąsiedztwa'' również znam z obu wersji, papierowej i filmowej. Porażająca historia.

    OdpowiedzUsuń
  6. ten autor ma niesamowity warsztat i pomysły w zwrotach akcji

    zapraszam do udziału w konkursie, bo do wygrania świetna książka. szczegóły na:
    www.kreatywneteksty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

  7. Coraz więcej pozytywnych recenzji czytam na temat książek tego autora. Najpierw się zarzekałam, że nie, to nie dla mnie, ale zaczynam mieć wątpliwości i myślę, że jednak dam się przekonać i sięgnę po jakąś książkę Ketchuma:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wygląda interesująco... i przerażająco. Z chęcią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń